Nie narzekasz? Niemożliwe. Przecież każdy narzeka. A niektórzy nie robią niczego innego.
Czy Ty też to widzisz? Narzekamy dużo i stale. I to od najmłodszych lat. Słyszę czasem, jak młodzież na wszystko mówi, że jest „bez sensu” – nie słychać w tym żadnej nadziei. O entuzjazmie nie ma nawet co mówić.
Ale sama też nie jestem od tego wolna. Jak wszyscy – także i ja czasem łapię się na tym, że zamiast szukać pozytywnej strony wszystkiego, zaczynam punktować te negatywne. Czy warto w ogóle z tym walczyć?
Niektórzy narzekają stale. Podobnie robili Izraelici na pustyni – do czego ich to doprowadziło?
Czemu właściwie narzekanie miałoby być złe? Może nie powinniśmy zaprzątać sobie tym głowy? Przecież to wyraz naszych emocji, to pewne obserwacje, wreszcie: to tylko słowa. Co złego może być w mówieniu?
A jednak zdradzę Ci pewien sekret. A właściwie, nie jest to żaden sekret: Bóg nie lubi narzekania. I ma swoje powody. Jakie? Opowiem Ci o tym w poniższym filmie.
Z tego filmu dowiesz się:
- czy chrześcijanin może narzekać
- jaki wpływ ma narzekanie na Twoje życie codzienne
- co Bóg myśli na temat narzekania
- jak skutecznie zerwać z narzekaniem
Nadal masz ochotę, by sobie ponarzekać?
Po tym wszystkim, co powiedziałam?
Zastanów się dobrze jeszcze raz! Dlaczego mamy tendencję, by narzekać i jak wpływa to na nasze życie duchowe? Do czego prowadzi nawyk narzekania? Jakie są biblijne zalecenia i wskazówki, aby pozbyć się tego nawyku i żyć w pełni radości i wdzięczności z Bogiem.
Narzekanie jest naszą cechą narodową, mówi się, że Polacy narzekają. Dobrze jest mieć wokół osoby, które zjednoczą się z nami w takim wspólnym biadoleniu nad tym, jak ciężko nam się żyje, jakiego mamy fatalnego męża, służbę zdrowia itd.
Jest nawet w dobrym tonie, aby rozpoczynać rozmowę (szczególnie z osobą, którą widzimy po raz pierwszy) właśnie od takiej malutkiej dozy narzekania. To sprawia, że zaczynamy mieć wspólny wątek, zaczynamy czuć, że ktoś inny jest po naszej stronie. Przez to łatwiej toczy nam się rozmowa. Jest to swoista strategia komunikacyjna Polaków.
Jednakże narzekanie to nawyk, który wytycza ścieżki w naszym umyśle i sercu. A te wkrótce stają się autostradami, po których pędzą nieokiełznane negatywne myśli – pełne narzekania i niezadowolenia. One doprowadzają do tego, że czujemy się nieszczęśliwi, zaczynamy mieć stany depresyjne, lęki i nie wiemy, skąd one się biorą. A tymczasem sami żeśmy do tego doprowadzili, pozwalając, aby negatywne myśli wydostawały się z naszych ust w postaci słów narzekania.
Wkrótce nasze życie zamienia się w samospełniające się proroctwo, które wypowiedzieliśmy nad swoim życiem. I nie wiemy, skąd te myśli, które prowadzą nas na skraj rozpaczy – chodzimy smutni i przygnębieni.
Bóg nie lubi narzekania, nie lubi negatywnych myśli, zniechęcenia, niezadowolenia i nawet bardzo ostro wypowiada się w wielu miejscach Biblii przeciwko narzekaniu. Również w Nowym Testamencie narzekanie nazywane jest grzechem.
Narzekanie bierze się z niewiary – z powątpiewania, że Pan Bóg ma moc nad naszym życiem, że jest w stanie wyprowadzić nas z każdej kiepskiej sytuacji.
Niewiara oddziela nas od Boga, nie pozwala nam do Niego przyjść i zaczerpnąć życia. Nie pozwala nam na to, byśmy byli zbawieni i uzdrowieni. W Księdze Liczb (21) opisana jest historia, kiedy Izraelici szli przez pustynię i mieli już naprawdę wszystkiego dosyć. Mieli przejść jeszcze przez ziemię Edomitów i, ponieważ byli już bardzo zmęczeni, zniechęceni, zaczęli narzekać. Mówili, że mają dosyć wędrówki, że brakuje im chleba, wody i również narzekali na przywództwo Mojżesza oraz na samego Boga.
Bóg zareagował od razu – zesłał jadowite węże, które zaczęły ich kąsać. Ponieważ bardzo cierpieli, a nawet umierali, szybko doszli do wniosku, że przyczyną był ich grzech. Poprosili Mojżesza, aby wstawił się za nimi.
Mojżesz modlił się i w odpowiedzi Bóg zesłał pomoc. Ratunkiem okazał się inny wąż – zrobiony z miedzi. Bóg kazał Mojżeszowi go wykonać i umieścić na długiej tyczce, a każdy, kto na niego spojrzał, zostawał uleczony.
Płynie z tego następująca nauka: nasze negatywne słowa przeistaczają się w rzeczywiste, kąśliwe węże w naszym życiu, w negatywne okoliczności. Zaczynamy chorować i umierać wskutek negatywnych myśli i słów, które wypowiadamy. W tym przypadku węże, które były w głowach, w myślach Izraelitów, zmaterializowały się i zaczęły kąsać ich fizycznie, doprowadzając do śmierci.
Bóg zesłał ratunek w postaci paradoksalnie tej samej rzeczy, która ich zabijała. Wystarczyło spojrzeć na miedzianego węża, aby być uratowanym. I wydawało się to takim głupstwem, dziwną rzeczą. Jak to? Spojrzeć na węża, aby być ocalonym? W tym przecież nie ma logiki. Ale ci, którzy uwierzyli i zrobili tak niewielką rzecz, właśnie zostali uratowani.
W naszym życiu dzieje się podobnie. Jesteśmy uratowani przez patrzenie na Jezusa. Przez przyjęcie tego, co On zrobił dla nas na krzyżu. Może się wydawać, że to tak mało, że to dziwna metoda. Bóg przysłał Jezusa i wystarczy, że w Niego uwierzymy, abyśmy byli zbawieni? A jednak – Bóg wie lepiej. Kiedy jesteśmy mu wierni i idziemy za Nim, doświadczamy na własnej skórze uzdrowienia i zbawienia.
Czytając Biblię natykamy się na zalecenia, które wydają się nielogiczne, abstrakcyjne, po prostu dziwne. Jednak idąc za Bożym wskazaniem, zawsze doświadczamy błogosławieństwa. Jeżeli Bóg mówi: „Nie gniewaj się na swoich wrogów, tylko nakarm ich. Kochaj ich.” – a ja postąpię w ten sposób, doświadczam życia.
Jeżeli Pan Bóg mówi do mnie, że mam przebaczać siedemdziesiąt siedem razy, a ja trzymam się tego, choć może mi się to wydawać nielogiczne – doświadczam błogosławieństwa.
Jeżeli Bóg mówi, że powinnam błogosławić swojego szefa, prezydenta, króla, przełożonego, to jeżeli pójdę za tym, powstrzymam się od słów krytyki i niechęci, a w zamian błogosławię (czyli dobrze życzę, modlę się za nich), doświadczam błogosławieństwa i życia.
Boże słowo mnie ratuje i posłuszeństwo mu jest najlepszą rzeczą, którą mogę zrobić. Narzekanie jest wyrazem niewiary i oddziela nas od Boga. Oddziela nas od życia, które płynie z Bożego Królestwa. W Liście do Filipian (2,14-15) jest napisane: Czyńcie wszystko bez szemrań i powątpiewań, abyście się stali bez zarzutu i bez winy jako nienaganne dzieci Boże pośród narodu zepsutego i przewrotnego. Między nimi jawicie się jako źródła światła w świecie.
Te słowa mówią o tym, że za każdym razem, kiedy decydujemy się słuchać Boga, nie powątpiewać, nie narzekać – czyli idziemy z wiarą, odwagą i wdzięcznością – zaczynamy świecić. Zaczynamy być światłami wśród ludzi dookoła, którzy narzekają i wątpią.
W tych wersetach jest napisane, że nasz światło – to, którym świecimy, pochodzi w wdzięczności, która jest przeciwieństwem narzekania. I pochodzi z wiary, która jest przeciwieństwem niedowiarstwa.
Jak poradzić sobie z nawykiem narzekania?
- Pielęgnować wiarę.
- Ćwiczyć się we wdzięczności.
Wiarę pielęgnujemy, patrząc, jak działa Bóg. Zauważamy Boże działanie, mamy uszy i oczy otwarte na to, co robi Pan Bóg dookoła. Wtedy nasza wiara rośnie. Kiedy widzimy, kiedy czytamy o tym; kiedy słuchamy ludzi, którzy opowiadają z wiarą, że Pan Bóg coś uczynił w ich życiu – wtedy nasz poziom oczekiwania, że Pan Bóg będzie działał również w naszym życiu rośnie.
Przebywaj z ludźmi, którzy są pełni wiary, tryskają energią, radością. Nie z tymi, którzy narzekają, są ciągle niezadowoleni, widzą stale źdźbło w oku brata i wszystko to, co jest nie tak na tym świecie. Nie trzeba być prorokiem, żeby zauważyć, że na świecie jest mnóstwo zła. Ale trzeba proroczego wejrzenia i serca otwartego na Boże prowadzenie, aby zauważyć, co robi Bóg wokół Ciebie. Co Bóg wkłada w serca innych ludzi, jak stwarza i pomnaża błogosławieństwo na tym świecie.
Wdzięczność natomiast jest taką wspaniałą cechą, którą możemy ćwiczyć. To nie jest coś naturalnego dla nas – bardziej naturalne jest dostrzeganie tego, co jest nie w porządku. Ale wszystko zmienia się, kiedy zaczynamy poświęcać parę minut dziennie na to, żeby pomyśleć o naszym dniu, o tym, co się wydarzyło, co Pan Bóg zrobił dzisiaj dla mnie, co było dobrego, co sprawiło, że poczułem się kochany. Jeśli zacznę zapisywać te rzeczy, za które jestem wdzięczny, ćwiczę się w takim myśleniu, aby zauważać więcej. Aby następnego dnia zwrócić uwagę, że pewne rzeczy nie są przypadkowe, że pochodzą prosto z Nieba, bo Pan Bóg ułatwia nam życie.
Nawet, jeżeli docenianie, szanowanie, wypowiadanie pozytywnych słów nie jest Twoim naturalnym nawykiem, możesz się w tym ćwiczyć. Możesz wybrać to jako coś, co będziesz świadomie wykonywał. Ćwicz swój umysł w docenianiu, szanowaniu, dostrzeganiu dobra. Zobaczysz, że w Twojej głowie, w Twoich myślach rozpocznie się mała rewolucja. Te ścieżki – na początku nowe i nieznane – ścieżki pełne wiary i wdzięczności, będą się poszerzały. I powstaną wielkie autostrady, gdzie nie będziesz w stanie myśleć negatywnie o żadnej sytuacji. Wtedy zrozumiesz to, co Pan Bóg powiedział: że każda rzecz służy ku dobremu tym, którzy Boga kochają (patrz: Rz 8,27).
Jeżeli złapiesz się w pewnym momencie na negatywnych myślach, powiedz „nie!” Zacznij działać w przeciwnym duchu, na siłę skieruj swoje myśli w pozytywną stronę. Zacznij Boga wychwalać i dziękować. Z czasem Twój umysł i serce będą wyćwiczone, aby dostrzegać Boże piękno i dobroć.
Jedna odpowiedź
Bardzo dziękuję za Pani film. To naprawdę niesamowite, jak wielką moc mają nasze słowa i myśli. One naprawdę stają się rzeczywistością!