Od wielu lat staram się być posłuszna Bogu i wypełniać to, czego ode mnie oczekuje. Nie jestem w tym sama – widzę, że wielu ludzi pragnie podobać się Bogu. Stosują wiele różnych metod i, choć intencje mają zazwyczaj szczere, często mijają się z Bożym planem.
Dlaczego tak się dzieje? Co powoduje, że szczery, dobry człowiek, grzęźnie w niepotrzebnych działaniach? Czy rzeczywiście tak trudno jest odgadnąć, czego chce ode mnie Bóg?
Bóg pragnie czegoś więcej niż kultu.
Nasze wyobrażenie o Bogu czasem przypomina bardziej pogaństwo niż chrześcijaństwo. Być może Ciebie to także dotyka – przeliczasz uczynki na Boże błogosławieństwo? Wielu z nas nauczono traktować chrześcijaństwo jako inną formę handlu, w którym określoną modlitwę wymieniamy na określoną łaskę.
Taki kult, w którym ofiara złożona przez wiernego automatycznie zjednywała mu przychylność bóstwa, uprawiany był od tysiącleci. Wiele społeczności do dziś tak postępuje. Od czasu, gdy Adam i Ewa zmuszeni byli opuścić Eden, a Bóg stał się dla człowieka Kimś bardzo oddalonym, próbujemy zwrócić na siebie Jego uwagę przez podobne gesty.
Czy tego właśnie chce od nas Pan? A może jednak Bóg pragnie czegoś więcej, niż kultu?
Z tego filmu dowiesz się:
- co to jest „religia” i dlaczego Ci nie wystarczy
- czym wyróżniał się król Dawid, dlaczego był szczególnie drogi Bogu
- co jest tak naprawdę ważne dla Boga
- jak postępować, aby podobać się Bogu
Mam nadzieję, że udało mi się rzucić trochę światła na trudny temat, jakim jest Boża wola wobec Ciebie.
A może Ty także zmagasz się z religijnością, która przesłania to, co najważniejsze?
Czy wierzysz w to, że Bóg pragnie przede wszystkim Ciebie, Twojego serca?
Podziel się swoimi przemyśleniami, aby zbudować innych i siebie!Od niepamiętnych czasów ludzie próbowali zadowolić Boga. Chcieli pokazać Mu, że Go czczą, szanują, jednocześnie czekając na Jego błogosławieństwo. Oczekiwali, że On będzie robił coś takiego, że będzie im się łatwiej żyło. Te różne obrzędy i praktyki, które miały na celu zadowolić Boga, nazywamy religią. Są to działania, które człowiek kieruje do Boga, żeby go uczcić i uhonorować.
Religia bardzo często nie opiera się na tym, co naprawdę podoba się Bogu, ale na pewnych przekonaniach, które krążą od wieków i utarło się w danym społeczeństwie, że są właściwymi. W naszej kulturze jesteśmy przekonani, że Bogu podoba się, gdy przychodzimy do kościoła, czytamy Biblię, modlimy się rano i wieczorem, dajemy na tacę. To są rzeczy, które w naszym mniemaniu, podobają się Bogu. W ten sposób staramy się pokazywać Bogu, że jest dla nas ważny, że uznajemy Go w swoim życiu.
Jednak to, co nam się wydaje, że podoba się Bogu, niekoniecznie jest tym, co dla niego jest ważne. Dlatego zasadniczą kwestią jest dowiedzieć się, co tak naprawdę się Bogu podoba, aby nasze działania nie trafiały w próżnię, tylko prosto do Jego serca.
Wiele, wiele lat temu Dawid odkrył, że Bogu podoba się nie tyle składanie tysięcy ofiar na Jego cześć, ile serce skruszone i duch pokorny (Psalm 51). I my też powinniśmy uczyć się tego, że to, co ważne dla Boga, to postawa naszego serca. Chodzi o serce, które jest podobne do serca Boga.
Dawid został nazwany “człowiekiem według Bożego serca” i jeszcze długie lata po jego śmierci, Bóg wspomina go z rozrzewnieniem, wzruszeniem – bo miał serce podobne do Jego.
Zatem czym jest ten skruszony duch i pokorne serce? Nie chodzi tu o nasze działania na zewnątrz, ale o wewnętrzną postawę, gdy czujemy się pokorni, skruszeni. Jest w nas opamiętanie płynące ze świadomości, że nie wszystkie nasze myśli i czyny są czyste. Potrzebujemy zmiany, potrzebujemy korekty ze strony Boga.
Skruszony duch i pokorne serce to także serce wdzięczne. Wdzięczne za Bożą dobroć i miłość, którą mi okazuje bez względu na moje zachowanie i na to, jak wygląda moje życie.
Dawid praktykował religię serca. A religia serca, to coś zupełnie innego, niż religia praktyk i ceremonii. Religia serca to relacja z Bogiem, to przebywanie z nim jak z przyjacielem.
W jaki sposób możemy mieć relację z Bogiem? Jak możemy być skruszeni i pokorni i Mu się podobać?
1. Mów swoimi słowami
Nie recytuj przed Bogiem. Mów swoimi słowami z wiarą, że po drugiej stronie jest Ktoś życzliwy i możesz przemawiać wprost ze swojego serca.
2. Nie udawaj
Miej w sercu szczerość, autentyczność. Nie ukrywaj różnych rzeczy, ale mów tak, jak jest. Jeśli jestem na coś zła, to mówię, że jestem zła. Jeśli jestem zazdrosna, to mówię: “Boże, jestem zazdrosna! Zrób coś z tym…” Jeżeli jestem radosna, również to wyrażam w swobodny sposób. Swoboda i autentyczność, to normalne składowe każdej zdrowej relacji z innymi ludźmi i podobnie z Bogiem.
3. Czekaj na odpowiedź
Zdrowa relacja opiera się na komunikacji dwustronnej. Nie tylko mówię, ale oczekuję, że Bóg będzie odpowiadał i czekam na tę odpowiedź. Daję Bogu czas, zastanawiam się, co do mnie mówi. Otwieram Jego Słowo – Biblię – by usłyszeć Jego głos. Poświęcam czas, aby On mógł się ze mną skomunikować.
Każda zdrowa relacja polega na tym, że spędzamy ze sobą czas. W ten sposób okazujemy, że ta druga osoba jest dla nas ważna.
4. Stosuj się do tego, co usłyszysz
Jeśli Bóg mówi mi, jak powinno wyglądać moje życie, ja staram się coś w nim zmienić, aby być posłuszna Jego słowu. Staram się iść w kierunku, który On mi wskazuje, bo wiem, że pochodzi to ze źródła mądrości i jeśli tam podążę, moje życie zmieni się na lepsze.
Dawid został nazwany “mężem według Bożego serca” dlatego, że jego serce było podobne do Bożego serca. To, że jego serce zmieniło się, było wynikiem spędzania czasu – z kim przestajesz, taki się stajesz.
Dawid dużo czasu spędzał z Bogiem i jego serce powoli przekształcało się w podobne do tego, jakie ma Bóg. Serce podobne do Bożego serca jest tym, co Bogu sprawia największa przyjemność, co mu się najbardziej podoba. Dlatego powinniśmy dążyć do tego, żeby być z Bogiem dużą ilość czasu, żeby nasiąkać Jego atmosferą, widzieć Jego istotę, która jest dobra i pełna miłości. Przez to nasze życie również będzie się przemieniało.
To, co naprawdę podoba się Bogu; to, czego Bóg chce od Ciebie – to relacja. Po to wysłał Swojego Syna, Jezusa Chrystusa, żeby pokazać światu, że On kocha, że On pragnie być blisko człowieka. Że pragnie być tutaj z nami, w naszych problemach, zmaganiach i że tak naprawdę podoba mu się bycie z nami w relacji. Nie po to, by nasze życie wyglądało idealnie, ale aby mogła istnieć komunikacja.
Jak w każdym zdrowym związku Bóg pragnie być blisko Ciebie, pragnie być Twoim Ojcem. I największą radość sprawia mu, kiedy Jego dzieci przychodzą do Niego.
A zatem:
- Mów do Boga swoimi słowami. Spędzaj z Nim czas, chodź z Bogiem.
- Bądź przed Nim autentyczny, mów to, co jest w Twoim sercu.
- Czekaj odpowiedzi; tego, co Bóg będzie Ci mówił, gdy spędzasz z Nim czas.
- Wreszcie bądź Mu posłuszny.
Te cztery rzeczy wystarczą do tego, by zbudować zdrową więź z Bogiem i sprawić Mu największą przyjemność. Patrząc na swoje życie wiem już, że cała reszta układa się sama, to tylko kwestia czasu. Ponieważ będąc z Bogiem, nie można nie być radosnym, szczęśliwym, nie mieć pokoju w sercu i nie wiedzieć, jakie decyzje podejmować w życiu.
6 Responses
Myślę że te ciężkie sytuacje które macie w rodzinie czy otoczeniu to jest dla Was próba, musicie ja przejść a dostaniecie odpowiedź. Pan Bóg Was doświadcza w pewien sposób, cierpienie też ma sens. Chwilę zwątpienia? Ciężko mi? ON to widzi, czemu nie pomaga? Może dlatego żebyście tymi doświadczeniami stały się mocniejsze rozwiązując
problem. Może chodzi o coś innego jak tylko zarzucać Panu Bogu że nie pomaga i nie reaguje i być może rozwiązując problem jeszcze to nie rozwiazalyscie prawidłowo. Bóg jest prawda, droga i życiem zawierzcie mu i słuchajcie co chce powiedzieć nam przez te nasze problemy. Biblia to jest rozwiązanie zapewne. Małżeństwo jest jako My nie ja i mając ta druga osobę zapewne trzeba być jednym gdyż to jedno ciało, Ty pracujesz nad sobą i nad nim jako jedność. Doświadczyłam cudu mimo że wczesniej myslalam podobnie jak Wy że Pan Bóg nie reaguje to okazało się że zareagował dlatego iż więcej osób modlilo się w mojej intencji i prosili o ten cud.Teraz ja wciąż szukam Boga i chce poznać jego dole wobec mnie, czego oczekuje ode mnie. Trzeba mu zawierzyć całkowicie. Problem może też zostać rozwiązany po odmawianiu Nowenny Pompejańskiej- samej jeszcze mi się nie udało ale wiem że pomaga na przykładzie innych. Zawierzcie Bogu, rozmawiania z Nim po swojemu tak jak najlepiej potraficie, codziennie dźwigać swój krzyż i malym krokami dojdziesz do drogi światła.Zaufaj Bogu.
Jaka odpowiedz? P.Dorota napisała długi list pełen żalu, reozpaczy i wołania o pomoc, ale nie widzę żadnej odpowiedzi i nikt konkretnie nie napisał co i jak.”Wytrwaj a dostaniesz odpowiedz” co to ma być, tu trzeba konkretnej odpowiedzi, doradztwa.Też mam podobne problemy jeśli chodzi o wiarę w Boga.Nie widzę i n ie słyszę odpowiedzi. Dla mnie ważne sprawy które chciałbym aby mi Bóg pomógł są naprawdę ważne, a ktoś może napisać że Bóg to widzi inaczej co z tego że „tonę” tak?Mam czekać aż utonę czy co?
Wytrwaj a dostaniesz odpowiedź.
Witam,
wlasnie jest ten czas na nauke, ale tez chce zrozumiec co w moim zyciu zaistnialo i spotkac siebie … problem w tym, ze na rozne sposoby cos probuje zrozumiec i wciaz nie rozumiem…i to mnie frustruje….jestem na Panstwa stronie i zauwazam, ze mam tu inny przekroj mysleniowy.., wiec z prosba , moze mnie Ktos naprowadzi, gdzie popelniam blad?
bo Bog jest ta zagadka dla mnie…, jako religijna osoba szlam bardzo ksiazkowo przez zycie …i czegos mi brakuje w tej calej koscielnej teologii, jakby jedynie slowa i teoria.. a zycie w praktyce wyglada inaczej i musze przyznac, ze juz nie moge dluzej trwac przy slowie… bo w chwili gdy okreslamy cos przez slowo, ginie rzeczywistosc , ginie pierwsze wrazenie, pierwsze zrodlo…, bo okreslamy je slowem…. nie wiem jak to wypowiedziec…. na chwile obecna mam taki natlok zlych wydarzen w moim zyciu, ze sama nie wiem dlaczego… stad te pytania i watpliwosci, czy Bog ingeruje w moje zycie, bo ja to moje zycie Jemu chce oddac, ale jakos wciaz ono do mnie wraca i to ja musze znosic ten bol zycia, a przeciez Jezus zaprasza by do Niego przyjsc…i ja tak praktykuje i nic… jest gorzej zamiast lepiej…jaka logika…. zamiast pokoj na sercu to ja mam coraz wiecej obaw o moja wiare w Boga , a to z racji, ze cale moje zycie do tej pory poddalam pod panowanie religii- poznanie dobra i zla i tak instrumentalnie sluze Bogu, ale serce obolale, wiec jakas sprzecznosc… zaczna od tego, ze moje malzenstwo jest religijne, zgodzila sie wyjsc za maz za czlowieka religijnego , bez milosci do niego samego, a dla tego , ze byl religijny…, a teraz place cene za moja decyzje…., nie mam wolnosci, jest instytucja malzenska i nierowne jarzmo…, nie wiem jak dalej …, jestesmy tak rozni kulturowo, moj maz pochodzi z Egiptu, z kosciola koptyjskiego, i dopoki trwalam w religii bylo jako tako, obecnie ja nie jestem w tradycji religijnej i bardzo zaluje tej decyzji, chociaz mamy dwojke wspanialych dzieci…., ubolewam nad tym, ze sie wyniszczamy psychicznie, jest jedynie instytucja malzenska ale nie ma ducha milosci, jest tylko prawo, ktore mamy dla siebie czycic bo slub zawarty przed Bogiem nie ma prawa byc przez czlowieka rozerwany… i ta lojalnosc nas zespala….. i nadzieja, ze Bog nas polaczy , w sensie poznania na poziomie serca, bo tego nam od poczatku zabraklo, i do tej pory, a mamy juz 11 lat e soba , nie otrzymalismy , mimo, ze nadzieje pokladlismy , nie w sobie lecz Bogu- religii, i to moj krzyz…, wszystko mozna sobie wytlumaczyc… ale jak do tej pory Bog nie rozwiazuje problemow, i sam jest dla mnie problemem…, co robic?
Kiedy miala kryzys wiary… modlilam sie o znak, pamietam, ze problem byl w kwestii wyjscia z KK czy pozostania, i pamietam moj bol sercai wolanie o znak…, i co otrzymalam… wiadomosc z Polski o tragicznej smierci mojego Taty, wiec ja naprawde mam powody by dalej pytac….., co jest, jak mam to rozumiec…., mieszkamy w Irlandii i tak sie sklada, ze ten system irlandzki mi nie sluzy… duzo by pisac… i co .. jestem tu nie na wlasne zyczenie, bo wyjechalam z kraju dlatego, ze otoczenie napietnowalo mnie , bo bedac w zakonie, porzucilam te droge, a to jest dla wielkim wykroczeniem w oczach religii, ale co mialam zrobic… skoro nie znalazlam milosci…,
Nie wiem dlaczego tak jest…
naprade potrzeba nam tej swiadomosci z gory…, ja zauwazam, ze ten zly to tak sie uparl na mnie, i chce mnie zniechecic do milosci, otoz jako dziecko bardzo cierpialam emocjonalnie bo nikt z najblzszych nie okazal mi , ze jestem kochana dlatego , ze jestem, ciagle pracowalam ciezka praca na uznanie, ale zawsze nie bylo to wystaczajace…., wiec moj mechanizm tak dziala, bo nasiaklam tym wzorcem…, i to ciagle w moim zyciu powtarzam, nie moge sie przebic przez ta sciane …jest opor, a wiem, ze to mam , ze jest milosc, ze powinnam to okazac teraz moim nalblizszym, bo wiem jakie to wazne, ja tego nie otrzymalam, i chce zrobic ten krok, przeciac ten schemat, ale tak ciezko, strasznie mnie to wyczerpuje duchowo, zrobilam wszystko co w mojej mocy, wzielam kolejny chrzest uznajac , ze jestem posluszna ewangieli, wiec jako dorosly tym razem i ze swiadomoscia narodzenia dla Boga, i tak bardzo liczylam, ze teraz jak jestem nowonarodzona bedzie zmiana, ze serce bedzie kochalo i nic…glucho , mija rok od tego wydarzenia i jest cisnienie, bo nie wiem co sie dzieje…, od tego czekania na laske, ze to nie ja juz, lecz Chrystus jest we mnie , ze to On bedzie kochal we mnie i przeze mnie …. ja cierpie bo zbyt dlugo to trwa i mozna sie zniechecic, a dotego moj maz jest tak diabelskiego usposobienia, ze nieraz jestem tak przerazona, w sensie nie jestem bezpieczna w jego otoczeniu, i mysle ze to wbrew logice…, bo nie mam do siebie zastrzezen…..czynie swoje obowiazki i dbam o rodzine, a tu taka niesprawiedliwosc…., znosze to, ale tez pytam Boga, w jakim celu mamy sie tak wyniszczac, skoro tak dalego sie roznimy…., i nie mielismy tej ludzkiej milosci do siebie od poczatku…, i dlaczego my to akceptujemy, bo mamy na uwadze przykazanie Boga o nierozerwalnosci malzenstwa, ok, ale jak zyc ze soba , nieraz to mamy tak, ze oboje zyczymy sobie przed Bogiem, by jedno Bog zabral, tak by odpoczac, bo jedynie to pozwala na rozwiazanie wezla malzenskiego…, ale to znow grzech zyczyc komus smierci?…..trudna kwestia, a tu dzieci do wychowania, a my dorosli spalamy energie na klotniach, zamiast dac ja dzieciom……, ja nie moge uwierzyc, bo w mojej rodzinie bylo podobnie, moj tato byl agresywny, a teraz mam meza tak podobnego do taty, czy to mozliwe, zebym tak fatalnie wybrala, wogole uciekalam od takiego wyboru, a tu masz historia sie powtarza, ja mysle o dzieciach i nie chce im dawac takiej atmosfery, jaka ja mialam jako dziecko, teraz jestem dosrosla mam odpowiedzialnosc doroslego,,,, a we mnie wciaz dziecko……, staram sie usprawiedliwiac zlo?jaki przyklad dajemy dzieciom…, ah juz nie mam pojecia, czy Bog ma moc nad zlem, czy juz jestesmy zdani na te bestie w sobie?
ze nie wiem jak mam zrozumiec zycie…, oto skradziono nam 3 rowery, jeden moj i 2 moich dzieci…, jak mam przyjac wiare, ze Bog ma nas w opiece, a jednak cale to nasze zycie jestesmy pod wplywem epidemii kataklizmow i nieprzyjaznych sil…, wiec tak tez mysle, skoro Bog dopuszcza to zlo, i patrzy na nas , na nasze serca, to jak my mamy sie w tym wszystkim pogodzic…, bo ja bym nie mogla tak…, byc obserwatorem i nie zaaregowac na ludzka biede, bo tak jest tu na swiecie… ludzka bezsilnosc , raz bo nie mamy wplywu na wydarzenia i nie sposob sie zabezpieczyc, co by czlowiek nie zrobil , to nie uniknie przykrych sytuacji…, a drugi, ze sobie wmawiamy, ze Bog dopuszcza zlo , wiec wie o nim, i co… jak sie z tym czuje, gdy tylko dopuszcza , ale nie reaguje w pore?… jaki sens w tym wszystkim…, czy jest nasza emocjonalna ucieczka tak by mimo wszystko nie dac sie zwariowac, ze jest Ktos nas rozumie, wspolczuje.., ale jak , skoro patrzy i dopuszcza to zlo… gdzie tu sens … czegos mi tu brak…. i wciaz Bog jest dla mnie zagadka, bo nie mam pojecia jak wlasciwe ta Jego milosc praktycznie sie przejawia…, bo ja juz mam za duzo tych upokorzen…. i nie wiem do kogo je adresowac….., a serce zalane bolem z braku ulokowania korespondencji, ktore sa na sercu zapisane … czy moze jakis pomysl, gdzie wyslac te zazalenia…. pozdrawiam Dorota
To nie jest tak, że Bóg jest obserwatorem. dyby tak było to nie zdecydowałby się przyjść tu na ziemię i umrzeć zamiast nas. On oddał swoje życie, byśmy mogli żyć życiem bez grzechu, strachu i upodlenia. NIc zewnętrznego co się dzieje wokół nas nie może nas zniszczyć, nawet gdybyśmy umarli, bo Jezus powiedział, że kto wierzy w Niego nie umrze, ale będzie żył wiecznie. Gdy wierzymy Bogu to On nas przeprowadzi, pokrzepi i nauczy pośrodku trudnych doświadczeń. Gdy Mu nie wierzymy to będziemy sfrustrowani, niepewni, z masą targającymi nas wątpliwościami.
To, co mogę Ci doradzić, to ucz się ufać Bogu. Jak? Czytając ewangelie każdego dnia, rozmawiając z Bogiem, powierzając Mu siebie i prosząc o siły. Wytrwaj w tym, a zobaczysz, że Twoje życie zacznie się zmieniać.
Droga Doroto,Przeczytałam twój list i na wstepie sie o ciebie pomodliłam.Widze jak twoje serce od zawsze szukało Boga i to jest piekne choc szukałas po omacku przez rózne religie to wierze ze twoje serce wie że On jest tuz obok ciebie.Do mnie Pan przyszedl dwa lata temu w momencie kiedy moja rodzina sie rozpadała i to nie ja do Niego zawołałam tylko juz dzisiaj mój mąż, ale ja sama na wiele lat odeszłam od Boga.Pisze to dlatego że przez ostatnie dwa lata szukałam w Słowie prawdy odnosnie małożenśtwa, które jak sama piszesz dla Boga jest świętością, ale nie zapominaj o tym że ty jesteś Jego ukochaną córka za która On przelał krew na krzyżu i jezeli coś zagraza bezpieczenstwu twojemu lub twoim dziecią to Bóg nie wymaga od ciebie abys narażała swoje życie i prosze abyś o tym pamietala.